Dzwoni telefon i pada szybkie pytanie: „Co chcesz zabrać tym razem do testów – BMW M4 czy Alpine A110?” Bez wahania odpowiedziałem, że Alpine. Oczywiście domyślam się, jak wielka fala hejtu wylewa się teraz z ust czytających ten artykuł fanów BMW… Niemniej jednak M4 nie ucieknie, a A110 to auto, którego byłem tak bardzo ciekaw, że nie mogłem po prostu odstawić go na drugi plan. Dziś już wiem, że dokonałem właściwego wyboru.
Powiem więcej – nigdy nie przywiązałem się tak bardzo do testowanego samochodu, mimo, że spędziłem z nim zaledwie cztery dni. Mało tego! Nawet nowe Audi RS5, które było do tej pory na czele mojego personalnego rankingu samochodów sportowych nie dało mi tyle radości, co testowane Alpine A110.
Wskrzeszenie marki Alpine to genialny ruch ze strony Francuzów. Modne jest dziś bowiem ożywianie legend, choć nie zawsze wychodzi ono producentom na dobre. Jest jednak na rynku kilka świetnych „re-bornów”, jak np. genialny powrót Fiata 500 oraz bliźniaczego Abartha 595. Teraz do gry wkroczyło Alpine z kultowym modelem A110.
Tradycja została zachowana: A110 w wersji 2018 to niewielkich rozmiarów samochodzik z silnikiem umieszczonym z tyłu oraz napędem na tylną oś. Takie połączenie to prawdziwy majstersztyk dający ogromną frajdę i niezapomniane wrażenia z jazdy. Nie bez przyczyny twórcy i sprzedawcy Alpine chwalą się, że stworzyli genialnie prowadzący się samochód. Potwierdzam, poczułem to na własnej skórze, choć początkowo chciałem włożyć tę historię między bajki. Zwracam jednak honor! Umiejscowienie silnika centralnie na tylnej osi powoduje genialne dociążenie tyłu pojazdu, dzięki czemu jazda w zakrętach jest po prostu niesamowicie szybka i przyjemna.
Podsumowując A110 (2018) w liczbach: pojemność turbodoładowanego silnika to 1,8 litra, moc 252 KM i około 1050-1100 kg masy własnej pojazdu!
Wygląd zewnętrzny:
Wygląd zewnętrzny A110 (2018) to element budzący najwięcej skrajnych emocji. Jedni narzekają na przód samochodu, twierdząc, że przypomina on ten z Hyundaia Coupe. Inni natomiast kręcą nosem, że z tyłu coś jest nie tak. Prawda jest jednak taka, że to auto genialnie odzwierciedla swój pierwowzór oferowany w latach 1963 – 1974 i taki na pewno był cel twórców tego auta: ma do bólu przypominać klasyczne A110. Chwała projektantom za to, że stworzyli nowoczesny samochód, tak bardzo nawiązujący do oryginału. Jako osoba szalenie kochająca klasyczną motoryzację jestem tym samochodem po prostu zauroczony.
Oczywiście w klasyczny wygląd zostało wkomponowanych kilka nowoczesnych elementów, ale wszystko to mieści się w granicach normy (np. LEDowe przednie i tylne lampy). Genialną wisienką na torcie Alpine A110 (2018) są logotypy marki umiejscowione na środku przedniego i tylnego pasa. Nawiązują one także do pierwowzoru z lat 60-tych.
Wnętrze:
We wnętrzu Alpine A110 jest ciasno, twardo i dość głośno, czyli tak, jak powinno być w każdym sportowym samochodzie. Po otwarciu drzwi bez ramek jako pierwsze rzucają nam się w oczy bardzo głębokie fotele kubełkowe z logotypami Alpine i charakterystycznymi przeszyciami (jak w pierwowzorze A110) oraz z brakiem możliwości regulacji oparcia. Jedyną opcją dostosowania pozycji kierowcy poza regulowaną kierownicą jest przesunięcie fotela do tyłu lub do przodu. To piękne! Przypominam, że w autach rajdowych to norma, mało tego – tam nawet regulacja fotela przód/tył jest niemożliwa, bo aby to zrobić trzeba go odkręcić i przestawić na mocowaniach.
Kolejnym elementem nawiązującym do klasycznej rajdówki są przełączniki pod ekranem multimediów na konsoli środkowej. Tunel środkowy zawiera natomiast czerwony przycisk do odpalania pojazdu (system hands free) oraz 3 przyciski do zmiany biegów: D, N i R. W samochodzie nie znajdziemy klasycznego lewarka zmiany biegów i (niestety!) tradycyjnego hamulca ręcznego. Pod tunelem środkowym znajdziemy natomiast grawerowaną tabliczkę z numerem seryjnym samochodu.
Przy trójramiennej kierownicy ze znaczkiem Alpine mamy do dyspozycji długie łopatki zmiany biegów. Są one niezbędne w przypadku jazdy z włączonym trybem Sport. Wówczas 7-biegowa skrzynia Getrag wchodzi w tryb manualny i nie ma możliwości jazdy na automacie. Z łopatkami niestety wiąże się też jeden z dwóch minusów tego samochodu – podczas manewrów kierownicą łopatki zostają w miejscu i nie kręcą się razem z nią. To nieco problematyczne, że nie są jej integralną częścią.
Drugi minus to rezygnacja z klasycznych zegarów i zastąpienie ich elektronicznym wyświetlaczem. Moim zdaniem nie przystoi to legendzie.
We wnętrzu mamy do czynienia także z kilkoma elementami charakterystycznymi dla samochodów marki Renault. Nie jest bowiem tajemnicą, że Alpine należy do grupy Renault, stąd wiele analogii. Tożsame z „Renówkami” są przełączniki przy kierownicy, pilot do sterowania multimediami, klamki wewnętrzne, ekran nawigacji czy panel klimatyzacji. Niemniej jednak czy jest to aż tak istotne? Nie! Ja osobiście mam w nosie z jakiego plastiku wykonano te elementy, ponieważ najważniejsze w A110 jest to, jak to auto jeździ i jak brzmi!
Zapewniam Was, że wrażenia akustyczne we wnętrzu Alpine to coś pięknego i nie chodzi tu o system nagłośnienia Focal, bo tak naprawdę to nie sprawdzałem jego pełnych możliwości. Chodzi o dźwięk turbiny i świst powietrza – wszystko to słyszalne za naszymi plecami. Uwierzcie, że jest to coś, od czego można szybko się uzależnić. Tak stało się w moim przypadku i gdybym mógł, jeździłbym tym autem bez przerwy.
Lans na mieście:
Łamacz karków w przypadku Alpine A110 to zbyt słabe określenie. Masa złapanych „okejek”, dziesiątki zdjęć na światłach i pytania ludzi na parkingach, co to za samochód świadczą o tym, że przykuwa on niesamowitą uwagę. Cóż, A110 wygląda w końcu jak rasowe auto sportowe, nie ma się więc co dziwić, że wzbudza on zainteresowanie.
Spalanie:
Naprawdę w normie. Przy normalnej jeździe to około 11 litrów. Przy dynamicznej jeździe w mieście maksymalnie 14,7 – 15 litrów. Jest to w pełni akceptowalne w aucie o tak świetnych właściwościach jezdnych.
Ocena ogólna:
Gdy pierwszy raz zobaczyłem nową odsłonę Alpine A110 pomyślałem sobie, że to musi być fajny samochód. Gdy poczytałem o tym aucie w mediach pomyślałem, że to musi być niesamowicie fajny samochód. Gdy miałem możliwość przetestować ten samochód stwierdzam, że to najlepiej prowadzące się auto, jakim do tej pory jeździłem.
Bez wątpienia Alpine A110 (2018) trafia na moją listę wymarzonych aut weeendowych. Może kiedyś cel stanie się rzeczywistością!
Podziękowania:
Dziękuję VORDON CARS za użyczenie samochodu do testów.