Nie ulega wątpliwości, że król jest tylko jeden. Król hot-hatchy! Tym mianem można określić Volkswagena Golfa GTI, który od 1976 roku (czyli od ponad 40 lat!) pokazuje, jak powinno się tworzyć samochody z zacięciem sportowym, ale bez utraty ich codziennej funkcjonalności. Golfem można przecież pojechać na zakupy, zawieźć dziecko do przedszkola, zapakować się na wakacje, a w wolny weekend wyskoczyć na tor i niejednokrotnie złoić nim znacznie bardziej rasowe samochody.
W ślad za Golfem od wielu lat próbują iść inni producenci samochodów, chcąc usilnie odebrać mu zasłużony tytuł. Niemniej jednak jest to bardzo ciężkie, ponieważ to z reguły Golf wyznacza nowe standardy w swojej klasie. Tak jest też w przypadku najnowszej, 7. już generacji, która przeszła niedawno facelifting, więc nazywam ją roboczo generacją 7,5.
Prezentowany egzemplarz Golfa to wersja GTI Performance z silnikiem 2.0 TSI dysponującym seryjną mocą 245 KM i momentem obrotowym 370 Nm. Volkswagen zaniechał już sprzedaży w Polsce zwykłej wersji GTI, ponieważ większość Klientów i tak decydowała się na zakup nieco droższej, ale i mocniejszej wersji Performance, wyposażonej m.in. w szperę.
Testowany egzemplarz wyposażony został w 7-biegową, automatyczną, dwusprzęgłową skrzynię biegów DSG o oznaczeniu DQ381 (z łopatkami przy kierownicy). Skrzynia ta zachowuje się wzorowo w każdym trybie jazdy, choć czasem zdarza się jej strzelić focha w postaci lekkiego szarpnięcia. Gdy jeździmy spokojnie skrzynia pracuje delikatnie, natomiast w trybie Sport zapewnia kręcenie obrotomierza do czerwonego pola, zachęcając kierowcę do szybszej jazdy. Tempo zmiany biegów jest charakterystyczne dla DSG – jeden bieg w górę lub w dół skrzynia zmienia bardzo szybko, natomiast w przypadku zrzucania kilku biegów naraz należy dać jej chwilę oddechu po każdym naciśnięciu łopatki.
Irytujący w porównaniu do poprzednich wersji skrzyń DSG jest w GTI Performance brak strzałów z wydechu podczas zmiany biegów, co uważam za wielką wadę nowego Golfa. Jest to w końcu wersja Performance, która powinna głośniej prychać!
Wygląd zewnętrzny:
Trudno oczekiwać od VW Golfa stylistycznych fajerwerków. To nie jest przecież Honda Type-R! Ten samochód od zawsze miał być poprawny i taki też jest. Wersja GTI charakteryzuje się jednak kilkoma smaczkami, które nawiązują do pierwowzoru z 1976 roku, np. czerwony pasek na grillu przednim, który w generacji 7,5 przechodzi aż do wnętrza reflektorów. Sportowe zacięcie samochodu zdradzają też dwie końcówki wydechu o średnicy 90 mm każda, umieszczone jedna z lewej, a druga z prawej strony dyfuzora tylnego zderzaka. Mamy tu także delikatnie obniżone zawieszenie (-15 mm), nakładki progowe czy kratki wlotów powietrza w formie popularnego dzisiaj plastra miodu.
Powiecie pewnie, o czym on pisze! Przecież samochód na zdjęciach ma 4 końcówki wydechu! Zgadza się. Prezentowany egzemplarz został bowiem doposażony w kompletny akcesoryjny pakiet ospojlerowania marki Oettinger (można go nabyć również w salonie VW w cenie około 15 tysięcy złotych). W skład bodykitu wchodzą: dokładka przedniego zderzaka z dyfuzorem, dyfuzor tylnego zderzaka z otworami na 4 rury o średnicy 90 mm każda, nieco głośniejszy tłumik końcowy (łudząco podobny do tego z Golfa R), spojlery progowe i lotkę tylnej klapy. Pakiet ten na pewno nadaje agresywniejszego wyglądu dość skromnemu, seryjnemu GTI Performance.
W porównaniu do wersji przedliftowej w wyglądzie zewnętrznym zmieniło się naprawdę niewiele. Główna różnica widoczna jest w przednim zderzaku (np. agresywniejsze obramówki halogenów) i w tylnych lampach LED, które mają teraz nieco inny wygląd i zostały wyposażone w tzw. pływające kierunkowskazy.
Wnętrze:
Wnętrze VW Golfa GTI to tradycyjne połączenie kilku kolorów: czerni, szarości i czerwieni. Czerwone przeszycia tapicerki, charakterystyczna szkocka krata na kubełkowych fotelach i czarna podsufitka to od lat znak rozpoznawczy GTI, który przyprawia o szybsze bicie serca fanów tej niemieckiej legendy.
To na tyle jeśli chodzi o klasykę, ponieważ VW Golf GTI Performance to nowoczesny, bardzo dobrze wyposażony hot-hatch. Prezentowana wersja pojazdu została wyposażona m.in. w dużą, dotykową stację multimedialną o przekątnej ekranu 9”, otwierany, panoramiczny dach czy wyświetlacz Active Info Display zamiast tradycyjnego licznika. W przednim znaczku znajdziemy ukryty radar współpracujący z aktywnym tempomatem czy asystentem jazdy w korkach.
Niestety generacja 7,5 została pozbawiona tradycyjnego pokrętła i przycisków w stacji multimedialnej. Wszystko odbywa się teraz dotykowo na ekranie LCD, co ma ogromną wadę – ekran nawigacji jest momentalnie wypalcowany. Wygląda to dramatycznie i przyprawia o dreszcze osoby mające pedantyczne podejście do czystości w samochodzie.
Lans na mieście:
Ciężko mówić tu o lansie w VW Golfie GTI. To, że jest to usportowiona wersja cywilnego samochodu nie czyni z niego typowego „neckbreakera”. Za Golfem obejrzą się miłośnicy hot-hatchy i ludzie, którzy interesują się motoryzacją i wiedzą, z czym mają do czynienia. Dla przeciętnego Kowalskiego będzie to nadal zwykły, lecz troszkę głośniejszy Golf.
Spalanie:
Mając ciężką nogę należy liczyć się w mieście ze spalaniem wynoszącym 12-14 litrów/100 km. Co otrzymujemy w zamian? Genialnie prowadzące się i dynamiczne auto, z wygodną, automatyczną skrzynią biegów. W trasie spalanie przy większych prędkościach oscylujących w granicach 200 km/h samochód spala ok. 10-11 litrów/100 km. Podczas jazdy w przedziale 140-160 km/h w trasie jesteśmy w stanie uzyskać spalanie na poziomie 9 litrów/100 km.
Ocena ogólna:
VW Golf GTI Performance to przepis na ciekawy samochód do codziennego użytku. Zależnie od humoru możemy nim jeździć grzecznie lub pokazać innym ich miejsce w szeregu. Stosunek mocy do masy (ok. 1390 kg) i przyspieszenie na poziomie 6,2 sek. 0-100 km/h są przyzwoitym wynikiem jak na „ośkę”. Drobnymi modyfikacjami możemy spokojnie przekroczyć granicę 300 koni mechanicznych, co w tym samochodzie jest już bardzo dobrym wynikiem.
To, co w moim odczuciu jest wadą VW Golfa GTI to jego zbyt duża „cywilność”. Irytuje mnie na przykład brak w standardzie dużych zacisków hamulcowych Brembo (choć oryginalny układ hamulcowy i tarcze o średnicy 340 mm są wystarczające) czy foteli Recaro CS, a więc typowych racingowych smaczków. Standardowe fotele, mimo że bardzo wygodne i dobrze trzymające w zakrętach są po prostu nijakie i wyglądają praktycznie tak, jak w każdym innym VW Golfie. Brak możliwości zamówienia za dopłatą typowych foteli sportowych jak np. w modelu Clubsport to totalne nieporozumienie.
Kupując VW Golfa GTI Performance musimy też pamiętać o tym, że będziemy szybcy tylko wtedy, gdy pogoda nam na to pozwoli. Na suchym auto zachowuje się bardzo dobrze (również w zakrętach prowadzi się jak po sznurku), choć nie można przesadzać podczas ruszania, bo kontrola trakcji szybko ostudzi nasze rajdowe zapały. Na mokrej nawierzchni zaczyna się taniec przodu o czym warto pamiętać, aby nie wylądować na drzewie.
Jeszcze jedną wadą Golfa GTI jest cena. Auto w dobrze wyposażonej wersji kosztuje około 168 tysięcy złotych. To zdecydowanie za dużo, jak na Golfa… ale czego nie robi się z miłości do kolejnej odsłony motoryzacyjnej legendy!